Rzeźby tego artysty fascynują ładunkiem poezji i tajemnicą; porywają widzów wzwyż, w stronę przeżyć duchowych i pogłębionej refleksji; działają jak ożywczy powiew znad basenu Morza Śródziemnego.
W czasach, kiedy sztuka została zmarginalizowana i najczęściej pełni funkcję wyłącznie estetyczną, gdyż nie łączy się jej, jak dawniej, z takimi ważnymi dla istnienia człowieka pojęciami jak: „byt”, „znaczenie”, „piękno” i „prawda”, Roman Kosmala nawiązuje do sfery sacrum. Poznański rzeźbiarz pragnie, bowiem, jak można domniemywać, aby dzieło sztuki nie dostarczało wyłącznie powierzchownych emocji, ale by wzbudzało uczucia metafizyczne. Stąd zapewne pierwszy wielki temat w twórczości artysty, a mianowicie katedry. Katedry w dzisiejszym, bezideowym świecie, zdominowanym przez elektroniczne media i płytką kulturę masową, są dla rzeźbiarza enklawą uniwersalnych wartości wywodzących się z chrześcijaństwa. A także kroniką ludzkiego geniuszu i dokumentem intelektualnego potencjału, który kojarzy mu się nieprzypadkowo z twórczością wybitnego mediewisty i pisarza Umberto Eco.
Przede wszystkim jednak katedry gotyckie, bo te najbardziej fascynują rzeźbiarza, są niebywałymi dziełami sztuki, które zachwycają niezwykłością architektonicznych brył, strzelistością i niespotykaną lekkością kamiennych konstrukcji. Pamiętajmy o tym, że te sakralne budowle ogląda się z różnych punktów widzenia i w ruchu. Budzą one głębsze emocje niż jakiekolwiek inne dzieła sztuki. Mamy tu, bowiem do czynienia z różnorodnością wrażeń i przeżyć. Do jednych pokładów naszej wrażliwości odwołują się bogato zdobione fasady i korpusy katedr najeżone pinaklami i statuami, a do innych wnętrza z witrażowymi oknami, obiektami kultu, religijną atmosferą, w której chłonie się sztukę sakralną łącznie z liturgią. Bo kościół, dla wierzących, nie jest tylko pomnikiem architektury, „jest s a n k t u a r i u m , jest ś w i ą t y n i ą. Jego funkcja nie polega wyłącznie na «gromadzeniu wiernych» – pisze Jean Hani w „Symbolice świątyni chrześcijańskiej” – lecz na stwarzaniu środowiska, które pozwala lepiej ujawnić działanie Łaski”. Ponadto katedry w średniowieczu były niezwykłymi przedsięwzięciami. Budowano je zazwyczaj dziesiątki, a niekiedy i setki lat. Tak, więc ci, którzy rozpoczynali budowy najczęściej nie dożywali ich ukończenia. Wielkie katedry dominowały nad pejzażem miejskim i mieściły w swoim wnętrzu całą ludność miasta wraz z pielgrzymami. Na wyobraźnię pokoleń działały nie tylko ukończone sanktuaria, ale stojące niekiedy przez setki lat ich korpusy. Na przykład niemal przez pięć wieków wznoszono słynną katedrę mediolańską (1386 – 1813), ponad sześć kolońską (1248 – 1880). Natomiast w naszych czasach, pomimo ogromnego postępu technicznego, wciąż trwa budowa największego dzieła zapoczątkowanego przez Gaudiego, a mianowicie katedry św. Rodziny w Barcelonie.
Nic, więc dziwnego, że takie wspaniałe obiekty zainspirowały poznańskiego rzeźbiarza, który stworzył wiele własnych katedr, począwszy od diagonalnych rzeźb z brązu, czasami łączonych z marmurem, poprzez reliefy z mas plastycznych, aż po intrygujące prace z granitu, które również należy zaliczyć do tego cyklu.
Kosmala jest rasowym rzeźbiarzem, więc wie doskonale, że wykonane przez niego dzieła powinny z daleka bronić się swoją bryłą, ale jednocześnie tak je kształtuje, aby oglądane z bliska pozwalały na snucie jakiejś anegdoty. Stąd większość rzeźb z pierwszego okresu jego twórczości to mini-opowiadania na ważkie tematy. Dotyczą one motywów biblijnych (Na opoce), literackich (Dante i Beatrycze), mitologicznych (Nike, Perseusz) i legendarnych miłości (Ars amandi).
I chociaż są wśród nich obiekty przyciągające uwagę walorami konstrukcyjno-formalnymi, jak choćby głośna Teutonia, powstała z wtopienia w tradycyjną maszynę do szycia wznoszących się kaskadowo, jak śpiew, korpusów katedr; charakterystyczne dla poetyki artysty, wyróżniające się swoim diagonalizmem, kompozycje z brązu; czy pełen fantazji i rozmachu tryptyk rzeźbo-obrazów, również akcentujących osie ukośne – to wydaje się, że celem artysty nie jest szokowanie odbiorców wymyślnymi formami, lecz podporządkowanie owych form przekazywanym sensom.
O tym, że Kosmala potrafi czytelnie przekazać swoje intencje najlepiej świadczą rzeźbiarskie interpretacje: biblijnego zwrotu – „I żeś ty jest opoka, a na tej opoce zbuduję kościół mój a bramy piekielne nie zwyciężą go”; fragmentów dwudziestej pierwszej i dalszych pieśni Boskiej Komedii Dantego oraz tragicznej miłości Abelarda i Heloizy.
W pierwszym przypadku (Na opoce) powstała kontaminacja twarzy apostoła św. Piotra z jakąś wczesnochrześcijańską budowlą, do której prowadzą schody, jak do niemal wszystkich katedr artysty. W drugim (Dante i Beatrycze), świetna wizualizacja migotliwych, poetyckich obrazów, ukazująca wznoszenie się w siódmym niebie (stąd drabina), pośród duchów kontemplatywnych, tytułowych bohaterów. Ale to nie wszystko, ponieważ w jednej wycyzelowanej formie, swoistej katedrze, zawarł artysta jednocześnie wrota do niebios (otwór w kształcie bramy), przez które można przedostać się w zaświaty oraz górne kręgi dantejskiego nieba. Kulistą formę rzeźby, otwartą na przestrzał, wieńczy zaludnione empireum, siedziba Boga.
Natomiast w trzecim przypadku (Ars amandi) powstała znakomicie zrealizowana wizja kochanków próbujących, jak gdyby wydostać się z obyczajowości i mentalności średniowiecznej, a zarazem wynoszonych w przyszłe wieki na skrzydłach katedr. Czy ktoś lepiej w syntetycznej formie wyraził dramat Heloizy i Abelarda? Wiele prac poznańskiego rzeźbiarza dotyczy „mitologii miłości”. Zapewne dlatego, iż uważa on to uczucie za jedno z najważniejszych doświadczeń egzystencjalnych człowieka. Niemniej przede wszystkim „mówi o miłości – jak trafnie zauważył Maciej Mazurek w artykule «Duch i rozpad» („Arkusz”, lipiec 1995) – jaką spotykamy u Dantego, w sonetach Petrarki czy u poetów ze szkoły «słodkiego nowego stylu»…”. Słowem, podobnie jak wspomniani autorzy, kobiety idealizuje. Na ogół nie przedstawia miłości zmysłowej, związku ciał, jak na przykład Rodin, lecz związek dusz. Obcując z pracami Kosmali warto przyjrzeć się im dokładnie z kilku punktów widzenia. Wtedy, być może, uda nam się natrafić na nie od razu dostrzegalne takie detale jak: wyrwa w kulistej podstawie pracy Apelując do Ziemian, która okaże się zarysem granic byłej Jugosławii; zakasana spódniczka tancerki z plakiety Kabaret polski, mająca kształt naszego kraju; czy błyskający kolorami witraż w Katedrze wertykalnej. Zobaczymy również, w jaki sposób artysta podporządkowuje ogólnym znaczeniom rzeźb ich składniki nieprzedstawiające.
Zwróćmy uwagę, że na przykład w Ametystowym śnie zagięte pręty z brązu okalające wydobytą z marmuru śpiącą twarz, to nie tylko twardy metal, lecz również delikatne palce z czułością obejmujące ukochaną. Bardzo interesująca ze względu na zastosowanie elementów niemimetycznych jest Nike I. Na pierwszy rzut oka to abstrakcyjna forma – wygładzony, osadzony w pionie kawałek marmuru z dodanymi detalami z brązu.
Co przedstawia? Moim zdaniem lecącą do zwycięskiego boju boginię i to w dodatku z szablą w ręku. Niemożliwe?! A jednak! W jaki sposób artysta buduje taką wizję? Wysoko na kamiennej podstawie sytuuje wyselekcjonowany i obrobiony fragment marmuru z widocznym zarysem kobiecych piersi. Oznacza on tors greckiej bogini, bez rąk i głowy, co jest świadomym nawiązaniem do znanych posągów antycznych, które uszkodzone dotrwały do naszych czasów. Następnie wykonane z brązu, ale pierzaste skrzydło umieszcza z tyłu torsu, a drugie wąskie, przypominające szablę skierowuje ukosem w górę i mocuje na środku jego szczytu. (Ten element podczas interpretacji jest i skrzydłem, i wzniesioną bronią).
W tej rzeźbie istotne znaczenie mają również formy brązowe dodane do podstawy. Obła po lewej, kojarząca się z puklerzem i ostrokątna (po prawej), przypominająca grot skierowany ukosem w górę. Wszystkie te pozornie nic nieznaczące elementy, łącznie z kształtem kamiennej podstawy, pomagają odbiorcy w konkretyzacji obiektu, wyznaczają jego napięcia kierunkowe i wynoszą w górę figurę Nike. Praca ta, jak wynika z powyższych uwag, jest rzeźbiarską interpretacją mitologicznej postaci, którą tradycyjnie przedstawia się jako młodą kobietę ze skrzydłami u ramion, z wieńcem lub gałązką palmową w ręku.
Kosmalę, oprócz wielkich, uniwersalnych tematów interesuje również współczesność, czemu dał wyraz w pracy Apelując do Ziemian, plakietach i w cyklu Miejsca chronione. Pierwsza z wymienionych rzeźb powstała jako odpowiedź na hasło XI Międzynarodowego Biennale Sztuki w Rawennie, w roku 1994, które brzmiało: Drzwi do miasta Dantego: Piekło. Dla autora infernalnymi zdarzeniami były wówczas wszystkie gorszące rzeczy dziejące się w Sarajewie i na Bałkanach. Protest artysty przybrał formę niemalże pomnika, w którym połączył on swoiście potraktowany motyw ukrzyżowania z kombinacją symbolicznej trójki Dantego.
Natomiast plakiety składające się na satyryczny zestaw Teraz Polska są interesujące nie tyle z uwagi na ironię czy obrazowanie, ile z powodu rozstrzygnięć rzeźbiarskich. Chodzi o umieszczanie na podłożu z brązu kamieni, które poszerzają trzeci wymiar, w tradycyjnych płaskorzeźbach ledwie sugerowany.
Zapoznając się z twórczością interesującego nas artysty trzeba przyjrzeć się również obiektom wchodzącym w skład cyklu Miejsca chronione. Są one montażami, a więc różnią się zdecydowanie od prac omawianych wcześniej, zrealizowanych w odlewniczej technologii wosku traconego. Powstały z zespolenia polnych kamieni i jakby osłon metalowych, wykonanych z drutu, prętów i płaskowników. Owe rozmaicie uformowane struktury nadbudowane zostały nad nieckami i różnokształtnymi, wyciętymi w kamieniach, wgłębieniami. Symbolizują one środowisko, w którym żyjemy, miejsce naszego bytowania. Niektóre z tych prac, te najbardziej rozbudowane, przypominają archaiczne miejsca kultu. A zatem można je także zaliczyć do obiektów sakralnych. Z tym, że są to jednak świątynie wykreowane przez rzeźbiarza, pozbawione konkretnych odniesień przedmiotowych.
Również ostatnio powstałe, sięgające dwóch metrów wysokości, fascynujące prace z granitu świadczą o tym, że Kosmala nie pozostaje na etapie naśladownictwa i inspiracji, ale tworzy własne formy rzeźbiarskie, w których widoczny jest zaledwie ślad katedr gotyckich, tak bardzo wyrazistych w jego wczesnych obiektach. Przynajmniej dwa granitowe dzieła zasługują na baczną uwagę – rodzaj dwuskrzydłowego ołtarza ze szklaną kolumną w środku (Sanktuarium, brąz, granit, szkło) oraz – strzelista, jakby pionowo szybująca ku niebu rzeźba, nieco przypominająca samolot typu Delta z obciosanymi skrzydłami (Katedra w słońcu, granit). Otóż te dwie prace można uznać za projekty nie banalnych pomników, które dopiero zrealizowane w wielkiej skali ukazałyby wszystkie swoje walory. Jak „czytać” nasycone wieloma odniesieniami kulturowymi rzeźby Kosmali? Zwłaszcza te, które ukazują bohaterów w drodze, na schodach lub przed wejściem do świątyni? Myślę, że aby w pełni usensowić twórczość artysty nie wystarczy zdać się wyłącznie na odbiór zmysłowy i intuicyjne odczucia, aczkolwiek nie wykluczam przeżyć estetyczno-numinotycznych, podczas których może dojść do uobecnienia sacrum. Będą to jednak przypadki wyjątkowe, dostępne umysłom posiadającym sensus numinus, zmysł numinotyczny, osobliwą emocjonalną zdolność ducha umożliwiającą pełną i żywą komunikację z absolutem. A zatem interpretując rzeźby Kosmali należy przede wszystkim zaktywizować własną wyobraźnię i posiadaną wiedzę kulturową, niezależnie od tego czy uważamy się za chrześcijan czy niewierzących.
Katedry artysty można potraktować albo jako symbole piękna i doskonałości, do których człowiek cały czas dąży, albo bardziej dosłownie jako świątynie chrześcijańskie. W drugim przypadku trzeba zwrócić uwagę na akcentowane przez rzeźbiarza ostrołukowe przejścia i bramy, chyba dwa najważniejsze symbole tej sztuki. Może tutaj chodzić, z jednej strony – o zmierzanie niewierzących czy wahających się w stronę Boga i Kościoła oraz o gest sakralny, jakim jest przekroczenie granicy między światem świeckim a świętym, gdzie dokonuje się zjednoczenie z bóstwem, a z drugiej – o przejście, na przykład pod koniec drogi życiowej, z rzeczywistości ziemskiej w inny wymiar. Przykłady różnych interpretacji można mnożyć. Wybór „właściwej” zależy od zaangażowania i inwencji odbiorcy.
Poznański twórca sprawdza się w wielu rodzajach wypowiedzi (m.in. ołtarzach kościelnych medalach, tablicach pamiątkowych) i w rozmaitych technikach. W jego dokonaniach zwracają uwagę m.in. medale wykonane dla Gniezna. Pierwszy, z roku 1997, przedstawiający męczeńską śmierć św. Wojciecha, i drugi, z 2000 roku, przygotowany na obchody milenium synodu gnieźnieńskiego.
Awers medalu ukazuje władców Ottona III i Bolesława Chrobrego. Artysta do postaci cesarza rzymskiego, zaczerpniętej z Psałterza Brandenburskiego, którego oryginał znajduje się w gnieźnieńskim Muzeum Archidiecezjalnym, dokomponował postać polskiego króla z włócznią św. Maurycego i diademem na głowie. O klimacie epoki świadczą umieszczone po bokach romańskie kapitele i konwencja bizantyjska, w jakiej kompozycja została wykonana. Natomiast na rewersie medalu można rozpoznać drzwi gnieźnieńskie z herbem miasta, ale usytuowane w przedstawieniu eksponującym rzadko pokazywany, a bardzo interesujący portal.
Niecałe dwa lata później Kosmala zaprojektował płasko rzeźbioną płytę nagrobną Bolesława Chrobrego, która po odlaniu w brązie została umieszczona we wnętrzu Katedry Poznańskiej. Również w tej pracy o wymiarach 200 x 140 cm, wybranej do realizacji spośród nadesłanych na konkurs projektów, artysta znakomicie uchwycił charakter i klimat epoki średniowiecza. „Projekt ten – pisze Janusz Lehmann w broszurze «Średniowieczna inskrypcja i tumba Bolesława Chrobrego w Katedrze Poznańskiej» zgrabnie łączy w tle teksty – łaciński i polski, wyobrażenie średniowiecznej tumby, sylwetkę Bolesława Chrobrego, scenę koronacji Matki Boskiej skomponowaną z zachowanych do dzisiaj oryginalnych fragmentów rzeźbiarskich tumby, z elementami dekoracyjnymi i rzeźbiarskimi. Na plan pierwszy artysta wyeksponował prawie pełnoplastyczną postać króla, odtworzoną z zachowanej ikonografii średniowiecznej tumby i z relikwiarzyka znajdującego się w pałacu biskupów krakowskich”. Ta płyta nagrobna upamiętniająca istniejący niegdyś sarkofag dzięki dbałości o historyczny przekaz, kunszt rzeźbiarza i jego troskę o każdy szczegół doskonale wkomponowała się w wystrój wnętrza i klimat Katedry Metropolitalnej w Poznaniu.
Mam nadzieję, że tego rodzaju prace nie przesłonią odbiorcom najważniejszych w dorobku artysty kompozycji autonomicznych – kontrowersyjnych, poszukujących i nowatorskich, do których zaliczam granitowe katedry, rzeźby z cyklu Wehikuł czasu oraz arki.
Sądzę, że o Kosmali usłyszymy jeszcze nie raz. Jest on, bowiem twórcą bardzo aktywnym, wciąż podejmującym rozmaite, trudne wyzwania rzeźbiarskie. Obecnie pracuje nad drugim po katedrach wielkim tematem, a mianowicie Arką Noego. Jest ona dla niego tajemniczym obiektem sprzed tysiącleci, w którym przetrwała ludzkość. Jeśli wiemy, że „Arka – jak pisze cytowany już Jean Hani – uważana jest za prefigurację Kościoła i w konsekwencji świątyni widzialnej”, to okazuje się, że artysta wciąż pozostaje w fascynującym kręgu sacrum.
Andrzej Hagenbarth