W poszukiwaniu wymownej prostoty

Orońsko, Kwartalnik Rzeźby, 2 (71) 2008

Obserwując przemiany, jakie dokonywać się mogą w przestrzeni poczynań twórczych współczesnych artystów natrafić można rozmaite wątki, przewartościowania czy mówiąc najogólniej niezwykle zróżnicowane efekty stanów kondycji duchowej wobec „tajemnic” kreacji. Czy jednak tak podniosly ton jest adekwatnym sposobem mówienia o najnowszej sztuce? W końcu, obecnie nie jest już aż tak popularny idealistyczny stosunek wobec powagi tworzenia, który dawniej powiązany był z autentycznym poszukiwaniem indywidualnych treści i rozwiązań formalnych w ramach danych, autorskich postaw czy preferencji. Z tego chociażby powodu heroizm szczerego i autentycznego poszukiwania – nastawiony nie tyle na absolutną nowość i oryginalność, które jawią się obecnie jako naiwne utopie awangardyzmu, a nie niepodważalne kryteria oceny artefaktow – staje się dziś szczególnie ważny i godny zapamiętania. Choć brzmi to jak truizm, wcale nie jest łatwo odnaleźć we współczesnym labiryncie sztuki artystów idealistów, którzy pomimo osiągnięcia dojrzałości ciągle jeszcze pragną poszukiwać nowych dla swej twórczości rozstrzygnięć i konstatacji. Aby odkrywać owoce wspomnianego idealizmu okazywać należy niezwykłą czujność i wnikliwie obserwować aktualne przejawy życia artystycznego, niekoniecznie powiązanego z dzialalnością artystów plasujących się na pierwszych miejscach list rankingowych, tworzących wobec wpływowych krytyków. Jeśli ktoś był tak wnikliwym obserwatorem i miał przy tym okazję przebywać jesienią w zeszłym roku w Poznaniu, mógł wtedy zwiedzić niezwykłą wystawę, wystawę rzeźb Romana Kosmali – rzeźbiarza idealisty, ciągle poszukującego w swej twórczości nowych dla siebie form wyrazu. Wystawa, o której mowa, zorganizowana była przez Galerię Miejską Arsenał” w Poznaniu w październiku 2007 roku. Prezentowała ona prace z różnych okresów twórczości autora, lecz największym zaskoczeniem były ostatnie realizacje artysty, które z jednej strony ewidentnie wynikały z jego wcześniejszych doświadczeń rzeźbiarskich, z drugiej zaś pokazywały zdecydowanie nowe sposoby pojmowania struktury przestrzennej, nieobecne w tak „czystej” postaci we wcześniejszym dorobku tego rzeźbiarza. Roman Kosmala absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu zaistnial na polskiej arenie artystycznej w latach 90 – tych jako w pelni dojrzała osobowość, świadoma swych pragnień, celów i preferencji zogniskowanych w wymiarze sztuki. Studia artystyczne w pracowni prof. Józefa Petruka podjął Kosmala późno, jako człowiek ponad czterdziestoletni. Jego pierwsze eksponowane publicznie prace to niezwykłe kompozycje kameralne z cyklu Miejsca chronione. Poszczególne rzeźby z tego cyklu przyjęły poetyckie tytuły: Studnia, Źródło, Serce obcego, Arka, Wyspa Nadziei, czy Wehikuł czasu. Obecna w nich była szlachetna prostota pomysłu, polegającego na zestawieniu kamiennego „otoczaka” z „linearnymi” pseudo-kratami, czy też masywnymi klamrami z brązu. Miejsca chronione – traktować można jako prawdziwe, abstrakcyjne struktury, które nacechowane są ogromnym potencjałem emocjonalnym i, w których pojawiają się ukryte aluzje do przestrzeni wyimaginowanych, nieistniejących w rzeczywistości „pejzaży”. Nieco później nadszedł czas w twórczości poznańskiego rzeźbiarza na fascynację motywem gotyckich katedr, który eksponowany był zarówno w pracach kameralnych jak i realizacjach wielkoformatowych. Najczęściej były to struktury montowane z elementów odlewanych z brązu – bardzo wrażliwie, ale i drobiazgowo obrazujących elementy gotyckiej architektury sakralnej – z kamiennymi formami, nieco później z elementami szklanymi, a nawet, w nader rzadkich przypadkach, z przedmiotami gotowymi, ot na przykład z fragmentem starej maszyny do szycia „Teutonia”. W opisywanych powyżej pracach dominowalo skupianie się na bogactwie szczegółów. A jednak około roku 2000 estetyka bogactwa nie zawsze determinowała poszukiwania artystyczne Romana Kosmali. Warto tu chociażby przypomnieć Tryptyk Euklidesowy z 2002 roku, w którym artysta wpisywał w nieregularne kamienne formy prymarne przestrzenne bryly geometryczne, takie jak kula, piramida czy sześcian. Praca ta pozbawiona jest jakiegokolwiek kontekstu narracyjnego, a jednak wyraża ona aurę duchowości i szeroko rozumiane treści symboliczne poprzez bardzo trafne odniesienia do założeń estetyki umiaru i prostoty. Istotne jako doświadczenie twórcze w dorobku poznańskiego rzeźbiarza wydają się także takie kompozycje jak: Sanktuarium, Katedra w Słońcu, czy Księżycowa Harfa. Realizacje te powstawaly poprzez łączenie granitowych elementow z powściągliwie używanymi metalami i szklem. Addatywna koncepcja bryły rzeźbiarskiej (montowanie określonych modułów w złożoną, rozbudowaną całość), wertykalizm oraz pojawiająca się tu, jeszcze w dość nieśmialym wymiarze, fascynacja szklem jako materialem rzeźbiarskim – znajdą swe intrygujące rozwinięcie w niektórych kompozycjach tworzonych przez artystę w 2007 roku. Czym jednak są wspomniane kompozycje i na czym polega ich wyjątkowość? Doskonale reprezentują je aranżacje z cyklu Przenikanie. Mamy w ich przypadki do czynienia z konstruktywnie rozumiana redukcją i oczyszczeniem formy. Autor nie łączy tu różnych materialów, lecz ogranicza addacyjną formulę tworzenia struktury przestrzennej tylko i wyłącznie do wykorzystania szkła jako niekonwencjalnego rzeźbiarskiego tworzywa. Występuje tu ono jednak w dwojakiej postaci. Po pierwsze artysta używa fragmentów szklanych, przejrzystych szyb, odpowiednio ze sobą sklejanych przy użyciu transparentnej żywicy syntetycznej oraz po drugie ciemnozielonych, zdecydowanie cięższych optycznie bryl szkła, które odpowiednio wkomponowane są w obręb bardzo przemyślanej i tak naprawdę zdecydowanie spójnej całości. W efekcie finalnym powstają niekonwencjoanalne rzeźby, przepojone szlachetną, wymowną prostotą. Podobnie jak w Tryptyku Euklidesowym nie ma w nich nic z doslowności, ani przesadnej narracyjności. Nie schlebiają one potocznym gustom, a jednak są intrygujące i potrafią silnie oddziaływać na emocje i wrażliwość potencjalnych widzów. Wydaje się również, że potrafią one uaktywniać pewne refleksje i odczucia odsyłajace nas do przestrzeni duchowości i doznań parareligijnych. Redukcjonizm okazuje się tu ogromnym atutem, nie zubaża dziela, wręcz przeciwnie dodaje mu sily oddzialywania i szlachetnej wymowności formy. Szklane rzeźby Romana Kosmali wspaniale łączą się z otoczeniem, realizując tym samym tak ważne marzenie XX-wiecznych, nowoczesnych rzeźbiarzy. Poza tym działają one niezwykle sugestywnie na emocje odbiorców, uaktywniając skojarzenia symboliczne tylko i wyłącznie poprzez swe walory „czysto” strukturalne. Ów szczególny „symbolizm wyrazowy” nie stwarza jednak jakiegokolwiek „przymusu interpretacji”, choć pozwala nam swobodnie konkretyzować wymowę dziela poznańskiego rzeźbiarza. Dziela, które nas zaskakują i wobec których naprawdę trudno przejść obojętnie. Współcześnie wydaje się, że stworzyć interesującą realizację rzeźby strukturalistycznej jest niezmiernie trudno – tak wiele w końcu w ramach wspomnianej konwencji zostało powiedziane, że skazani jesteśmy w niej często na nużące powtórki i repetycje, zarówno form, jak i twórczych pomysłów. Roman Kosmala na użytek własnej twórczości pokazał nam kolejne wcielenie rzeźby abstrakcyjnej, w której szlachetna prostota formy i pomysłu połączona została z szerokim potencjałem wymowy symbolicznej. Nie oznacza to oczywiście, że artysta ten porzucil swe wczesniejsze doświadczenia, że estetyka wizualnego bogactwa nagle przestala mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Artysta ten tworzy obecnie różne realizacje, ale ostatni rok pokazal nam wyraźnie, ze potrafi on zdobyć się na odkrywanie nieznanych mu jeszcze obszarów na swej drodze twórczej, a to z kolei daje nam nadzieję, że poszukiwania wymownej prostoty ciągle jeszcze mogą przynieść w jego twórczości kolejne zaskakujące nas artystyczne decyzje i przewartościowania. Idealistyczna postawa tego twórcy, dojrzałość nastawiona na konstruktywną przemianę zawierającą w sobie elementy continuum i metamorfozy oraz dystans wobec wszelkiego artystycznego koniunkturalizmu i jakże niebezpiecznej stylistycznej niewoli dojrzałego autorskiego stylu – mogą delkatnie nam sugerować, że heroizm autentycznego twórczego poszukiwania powiązany z kręgiem istotnych wartości, może się realizować także w przestrzeni sztuki najnowszej, pomimo tego, że odkrywanie jego efektów nie musi być zadaniem łatwym i bezproblemowym. W końcu nie samo tworzenie sztuki powiązane jest z dozą wysiłku i swoistych wyrzeczeń. Poszukiwanie wartościowej sztuki, jej odbiór i otwarcie na jej sugestie także oznacza formę aktywności, która częstokroć zmusza nas do odrzucenia naszych przyswyczajeń i skostniałych stereotypów myślenia.

Rafal Boettner-Łubowski